Da się zwiedzić Kraków i ominąć tłumy? Znaleźliśmy jeden, prosty sposób, za który właściciele restauracji i sklepów wokół rynku nas znienawidzą. To najlepsza runda wokół miasta, prowadząca po mniej uczęszczanych drogach i inkrustowana ciekawą historią. Można ją "tylko" przejechać, ale można też oddać się zwiedzaniu.
Dział: Przygoda
Majówka to świetny czas na wyprawę rowerową. Myślę, że dokądkolwiek. Dlaczego? Ponieważ przeciętny Polak grilluje albo uczestniczy w masowych piknikach i imprezach na wolnym powietrzu.
Podobno ktoś gdzieś, ktoś coś od kogoś... Jesienią ubiegłego roku wybrałem się tam po raz pierwszy – kompletnie nieprzygotowany, nawet bez właściwego roweru. Ale kiedy wróciłem do domu od razu zacząłem się pakować na następny wyjazd. A nawet zabrałem aparat. Po powrocie wiedziałem jedno: potencjał jest, widoków nie ma... ale jakby chmury opadły, zanim spadną wszystkie liście...
Zakończ sezon w jesiennej scenerii Beskidów i sprawdź nowe szlaki rowerowe u podnóża Babiej Góry. 13.10 Zawoja zaprasza na otwarcie nowego kompleksu tras dla fanów kolarstwa górskiego.
Kalendarz rowerowy na rok 2019. Znajdziecie w nim piękne ujęcia rowerzystów i krajobrazu podhalańskiego!
Od wieków trudno dostępne góry Pamiru, nazywane niegdyś Duchem Świata, rozpalały wyobraźnię ludzi. Trakt Pamirski w Tadżykistanie i Kirgistanie do dziś stanowi drugą najwyżej położoną drogę na świecie. Trud jazdy na wysokości ponad 4500 m n.p.m. zostaje wynagrodzony bajecznymi widokami ośnieżonych siedmiotysięczników Pamiru i Hindukuszu, majestatycznie górujących nad rozległą wysokogórską pustynią.
Start wyprawy zaplanował w mieście Caracas, skąd udał się na południe, wzdłuż zachodniej części kontynentu Ameryki Południowej. Kolejno przez Wenezuelę, Kolumbię, Ekwador, Peru, Boliwię, Chile oraz Argentynę.
Od mniej więcej 14 lat współpracuję z Livigno i okolicznymi regionami jako konsultant i osoba rekomendująca szlaki rowerowe. Livigno stało się z czasem moim drugim domem, objechałem tam parę zakątków w odległych dolinach, do których nie dotarła większość rdzennych mieszkańców.
Marzenia są po to, żeby się spełniały – jednym z moich była wyprawa w Himalaje.
Od paru lat planowałam ten wyjazd, lecz zawsze pojawiały się jakieś przeszkody: a to nie było wystarczającej grupy osób, a to wypadło coś w pracy, a kiedy w końcu już się wszystko udało dopiąć na ostatni guzik, spotkała mnie pechowa przygoda – tydzień przed wylotem złamałam palce u stopy i wszystko trzeba było odwołać. Myślałam, że to znak, że ta wyprawa nie jest mi pisana. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo grupa nie zdobyła przełęczy, a ja zaczęłam od razu planować nową próbę. Szybko skrzyknęło się szesnastu śmiałków, w tym dwóch pilotów, z zamiarem zdobycia przełęczy Thorong La, która miejscami wyglądała jak Dolomity czy jak okolica mojej ukochanej Gardy.
Trasa jest prosta: z Limy na południe po wybrzeżu, w Camana odbijasz w lewo na Arequipę, dalej celujesz między dwa wulkany (Misti, 5822 m n.p.m.; Chachani, 6057 m n.p.m.) i wkrótce dojeżdżasz nad najwyżej położone żeglowne jezioro świata. Tysiąc pięćset kilometrów w poziomie, cztery i pół w pionie, pejzaże gratis: nie najgorszy pomysł, by spędzić trzy tygodnie życia.