Wioska Wikingów wydaje się uśpiona. Być może chłopcy spływają właśnie jakąś większą rzeką w głąb Europy i proszą o podzielenie się zbożem i ewentualnie jakąś lokalną walutą, bo na północy bida. W słowiańskiej wiosce też cisza. Słowiańska wioska ma recepcję i tam się dowiadujemy, że na razie zamknięte, ale z parkingu możemy spokojnie skorzystać. Mamy trzy rowery z pochylonym w lewym kierunku napisem: dwie nowiuśkie gravelówki, które czekają właśnie na swoją premierę i lekko podrasowaną szosówkę – będzie szybko, tym bardziej że szosówka należy do przewodnika.