Kategoria: Artykuł
Przestaliśmy mówić o pandemii, przestaliśmy o niej nawet pamiętać. Z mojego balkonu od kilku miesięcy znów słychać odległy ryk samochodów, które zamilkły w czasach zarazy. Wykolejony tramwaj rzeczywistości znów wrócił na swoje dawne tory i stara się trzymać się swojego napiętego rozkładu jazdy: dom-praca-dom-odpoczynek-praca i godziny spędzane w samochodzie.
Trutnov Trails to ośrodek ścieżkowy zlokalizowany w pobliżu całkiem sporego czeskiego miasta. Tak, nazywa się ono Trutnov. Ale baza i główny zwornik ścieżek zlokalizowane są w suburbiu Trutnowa, miejscowości Lhota, która nie grzeszy urokiem. Zabudowie z czasów głębokiej komuny brak wdzięku, dziwaczny rurociąg biegnący przez całą dolinę jakby żywcem przeniesiony z zakazanego miasta na Syberii. Budynek przy ulicy Lhoteckiej przerobiony na aktualną bazę ośrodka TT też ma złe proporcje, paskudne dobudówki i zakurzony, pokruszony beton parkingu. Nie wygląda to wszystko na centrum rozrywki.
Babska Korba to ogólnopolska inicjatywa skupiająca się na popularyzacji kolarstwa wśród kobiet. Trio składające się z Aliny Kilian, Marii Kostacińskiej i Radosława Rogoża działa wspólnie do czerwca zeszłego roku. Ekipie dotychczas udało się zorganizować jazdy grupowe dla początkujących w 8 lokalizacjach w Polsce, zimowe treningi online, doradztwo sprzętowe, program Aniołów Babskiej korby, czyli opiekunek pomagających początkującym w startach oraz program stypendium wyścigowego, w którym 6 dziewczyn zostało objętych opieką trenera, fizjoterapeuty, dietetyka oraz otrzymało wsparcie sprzętowe.
Pierwsza, historyczna, polska kwalifikacja do gravelowych Mistrzostw Świata za nami. Gravel Adventure presented by Eroe.cc w Świeradowie-Zdroju to po prostu świetny wyścig, i to zarówno w opinii zawodników z czołówki, jak i tych, którzy na trasie spędzili wiele godzin. Wszystko podzielone było na trzy starty – Gran Fondo (prawie 100 km!) zaczęliśmy więc już o 9 rano, potem przyszedł czas na Medio Fondo (9:30, 67 km) i wreszcie na Mini (10:00, ponad 30 km).
Nie ma nic odkrywczego w stwierdzeniu, że nowy ciuch daje tyle samo dodatkowych watów co zmiana roweru na aero. Przynajmniej do pewnego czasu. Ubrania kupuję z dwóch powodów: bo potrzebuję i dlatego, że nie umiem się powstrzymać. Nie wykluczam oczywiście kompilacji obu powodów. Spodenki wpadają do mojej szafy, gdy stare zaczynają się sypać, koszulki natomiast lądują w niej częściej, głównie dlatego, że znacznie trudniej im się oprzeć. Najwyższej jakości koszulka to też wciąż mniejszy wydatek niż średniej klasy spodenki.
Buty zaprojektowane z myślą o szeroko pojętym MTB, choć ich wygląd sugeruje raczej kategorie około zjazdowe. Endura jest nowym graczem na rynku obuwia, ale widać, że do tematu podchodzi poważnie, bo w pracach rozwojowych brali udział nie tylko zawodnicy, ale też specjaliści od ergonomii i fizjoterapeuci z Team Sky.
Jest taki niezwykle malowniczy skrawek Polski położony na styku Beskidu Wyspowego i Sądeckiego. Nie tak znany jak Sudety czy Podhale, ale to prawdziwy raj dla szosowych górali i miłośników jazdy do upadłego. Raj, w którym nie ma miejsca na monotonię, pełen fantastycznie pokręconych dróg i niezliczonych podjazdów, zaliczanych do najtrudniejszych w Polsce, które zmieniają się w ekscytujące zjazdy, bo płaskich odcinków jest tutaj jak na lekarstwo. A wszystko to na tle spektakularnych górskich panoram.
Wśród kolarskich wydarzeń i wyścigów „dla każdego” pojawia się właśnie mocny faworyt. Gravel Adventure w Świeradowie-Zdroju, z trasą poprowadzoną po szutrach Gór Izerskich, na pewno będzie jednym z najważniejszych startów dla tych, którzy już na punkcie graveli oszaleli i dostrzegli ich wszechstronność i uniwersalność, ale też dla tych, którzy szukają miłego przerywnika od ścigania się na szosie czy w maratonach MTB. Tu warto od razu zakomunikować rzecz bardzo ważną: można w tym wyścigu startować na rowerach górskich oraz trekkingowych.
Nie ma wątpliwości, że nie ubrałam się po kolarsku: zwykłe adidasy, kiecka i żadnego kasku, ale dwa kilometry przez miasto powinnam dać radę – muszę podrzucić mamie jej miejski rower: 17,5 kg, korby 170 mm, trzy biegi w piaście, pozycja zbliżona do mojej codziennej przy komputerze. „Zyski i straty” dwa kilometry dalej: spadnięty z bagażnika koszyk na zakupy (jedna mała hopa na trawniku), spocone plecy, bolące kolano, tętno na oko 145 bpm, dużo dziwnych wrażeń podczas pokonywania krawężników i podziw dla matki – tak twardo to ja jeździć nie umiem!
Drogi Maćku,
Dziękuję, że wczoraj towarzyszyłeś mi w telewizji podczas nagrania programu o tym, jak dobrze jest jeździć po Krakowie i okolicach rowerem, by wespół w zespół żądz rowerowych moc móc wzmóc. Dzisiaj sobie to obejrzałem i powiem Ci szczerze – spieprzyliśmy.