Projekt Beskidy 5K, czyli po co naprawdę jest mała koronka

Przygoda

Jest taki niezwykle malowniczy skrawek Polski położony na styku Beskidu Wyspowego i Sądeckiego. Nie tak znany jak Sudety czy Podhale, ale to prawdziwy raj dla szosowych górali i miłośników jazdy do upadłego. Raj, w którym nie ma miejsca na monotonię, pełen fantastycznie pokręconych dróg i niezliczonych podjazdów, zaliczanych do najtrudniejszych w Polsce, które zmieniają się w ekscytujące zjazdy, bo płaskich odcinków jest tutaj jak na lekarstwo. A wszystko to na tle spektakularnych górskich panoram.

 

Pomysł zaplanowania trasy stanowiącej esencję tego regionu przyszedł mi do głowy, gdy wracałem z jednej z kolejnych tras, jak za każdym razem wcześniej, ujechany na maksa, ale też napompowany wrażeniami po czubek kasku. Kiedy podzieliłem się pomysłem w redakcji, okazało się, że nasz współpracownik i tester Mateusz Skarżyński jest ekspertem od tych okolic, świetne orientuje się w bogactwie lokalnych dróg i zna wiele spektakularnych miejsc.

 

Po krótkiej licytacji stanęło na tym, że trasa powinna mieć około 200 kilometrów i 5000 metrów przewyższeń, czyli tyle, ile najtrudniejsze górskie etapy wielkich tourów, by, jak to określił Mateusz, mogła stać się „prawdziwie alpejskim przeżyciem”. Jednak to były tylko założenia, esencją miała być fantastyczna jazda po najatrakcyjniejszych drogach regionu i niezapomniane widoki. Poza naprawdę nielicznymi wyjątkami trasę poprowadziliśmy drogami o znikomym natężeniu ruchu, a spora jej część wiedzie wręcz dróżkami, które dopiero niedawno pokryte zostały asfaltem, a o ich istnieniu wiedzą tylko lokalni mieszkańcy… oraz Mateusz.

 

Chcieliśmy, aby ta trasa była prawdziwym kolarskim wyzwaniem sezonu, do którego nie będzie można podejść bez przygotowania. Wersja ortodoksyjna przewiduje pokonanie jej w jeden morderczy dzień, wersja „dla zwykłych ludzi” to cudowny, ale wciąż wymagający weekend. Turyści rowerowi też sobie z nią poradzą, jeśli są gotowi na wysoki stopień trudności przeprawy. Niezależnie od tego, w jakim czasie zamierzasz ją przejechać, zdecydowanie warto wybrać dni z dobrą pogodą, bo tylko wtedy będzie można cieszyć oczy rozlicznymi górskimi panoramami stanowiącymi jedną z głównych atrakcji tego regionu.

 

Przebieg trasy jest mocno „pokręcony”, dlatego niezbędny jest plik z zapisem śladu trasy, który można znaleźć na profilu bikeBoard na Stravie lub pobrać gpx z naszej strony.

 

 

Złudnie łatwy początek

Start i metę zaplanowaliśmy na rynku Starego Sącza, sennego miasteczka z brukowanym rynkiem otoczonym niskimi kamieniczkami, którego historia sięga XIII wieku. Panuje tu małomiasteczkowy klimat i jest nieporównywalnie spokojniej i przyjemniej niż w pobliskim, dużym i ruchliwym Nowym Sączu. Samochód można zostawić na parkingu bezpośrednio na rynku, a w jednej z kawiarni wypić dobrą kawę na pobudzenie przed startem.

 

Zaproponowany przez nas punkt startu i kierunek jazdy uważamy za optymalny, bo dzięki temu stopień trudności łagodnie narasta, pozwalając dobrze się rozgrzać i oswoić z terenem, zanim zaczną się naprawdę trudne odcinki prowadzące do wielkiego finiszu, jakim jest zdobycie Przehyby.
Gotowi? No to ruszamy!

 

Pierwsze kilometry to doskonały asfalt szlaku Velo Dunajec. Poprowadzony wzdłuż rzeki omija całe ruchliwe i zatłoczone centrum Nowego Sącza i pozwala wykorzystać pierwsze 15 kilometrów na spokojną rozgrzewkę. Pierwszy z dwudziestu podjazdów, jakie czekają na trasie, zaczyna się jeszcze w granicach miasta, ni...

Pozostałe 90% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów



Co zyskasz, kupując prenumeratę?
  • 10 wydań czasopisma "bikeBoard"
  • Dodatkowe artykuły niepublikowane w formie papierowej
  • Dostęp do wszystkich archiwalnych wydań magazynu oraz dodatków specjalnych...
  • ...i wiele więcej!

Przypisy