Możecie mi skoczyć, czyli co gravel wniósł do kolarstwa

Temat Otwarty dostęp

Słowo „gravel” znam mniej więcej od 1999 roku. Żwir – kruszywo naturalne o frakcji do 63 mm, stosowane do produkcji mieszanki betonowej. W tamtym roku musiałam sprawdzić je w słowniku, gdyż nie było dla mnie oczywiste, co znaczy i jak się je czyta. 
Kiedy studiuje się budownictwo, takie rzeczy należy jednak wiedzieć. Dziś w rowerowym światku nikt nie przekręci już tego słowa: „gravel” stało się pojęciem wszechobecnym. 
 

Istota z równoległej rzeczywistości

„Idziesz w weekend na gravelka?”, „Kupuję gravela”, „To nie gravel, to przełajówka” – słyszę lub sama wypowiadam te zdania przynajmniej raz w tygodniu. Gravel tripy, gravelowe przygody, gravelowe wyścigi, gravelowe opony, gravelowe napędy, gravelowe torby i akcesoria gravelowe. Kultura gravelowa stała się charakterystyczna, rozpoznawalna, wręcz definiowalna. Jak do tego doszło, skoro gravel bike był najbardziej wyśmiewanym przez konsumentów rowerowym wynalazkiem ostatnich czasów? Gdzieś między szosą, przełajem a rowerem górskim – długo szukał sobie miejsca w klasyfikacji. Jest istotą z równoległej rzeczywistości, takiej, w której nigdy nie wymyślono MTB, a który jednak doskonale sobie radzi w świecie, w którym MTB istnieje, i w dodatku ma się dobrze. Dla jednych jest powrotem do korzeni, kiedy kolarstwo było alternatywą dla jeździectwa, dla innych od nowa zdefiniowaną ideą, dla niektórych z kolei jest wciąż tylko marketingowym fortelem, wodą na koło młyńskie rowerowego biznesu. Jedno jest pewne: ten rodzaj kolarstwa jest kompletnym przeciwieństwem kolarstwa zawodowego. Gravel bike stał się ulubionym sprzętem amatorów i wciąż...

Artykuł jest dostępny w całości tylko dla zalogowanych użytkowników.

Jak uzyskać dostęp? Wystarczy, że założysz bezpłatne konto lub zalogujesz się.
Czeka na Ciebie pakiet inspirujących materiałow pokazowych.
Załóż bezpłatne konto Zaloguj się

Przypisy