Wczesną zimą 2019 roku miałem okazję testować poprzednią edycję Diverge’a.
To nie był zły rower, ale nie czułem się na nim ani zbyt pewnie, ani wygodnie, a już na pewno nie był przesadnie szybki – zwłaszcza na asfalcie. Czasami mówi się na to brak chemii. Sprawdzałem szczegóły, dogłębnie porównałem z konkurencją i zdziwiłem się, dlaczego tak bardzo pasował mi szosowy Roubaix, a Diverge 2019 ani trochę. Przecież nie jestem szosowcem i lubię graveling. W związku z tym napisałem o nim tak, jak czułem, poszło do druku. Spodziewałem się narzekania, że nie lubię Speca i źle potraktowałem ich wspaniały rower. Nie minęło dużo czasu, kiedy tuż przed epidemią nasza redakcja otrzymała specjalną przesyłkę i cyrograf o nieujawnianiu informacji o tym, co zwierała. Dziś mogę powiedzieć, że w środku odkryłem nowego Diverge’a. Choć okazja była wyjątkowa i w szczególny sposób preferowała „bikeBoard” jako medium premium z dostępem do zakazanych powszechnie informacji, jedyną różnicą, jaka przyszła mi na myśl było to, że mniej się błyszczał niż poprzedni. Nawet drugi i trzeci ogląd nie pozwoliły mi wychwycić zauważalnych różnic. Prędzej rozróżniłbym czwartą generację Golfa od piątej. Chociaż zaraz, w dolnej rurze pojawił się bagażnik! Kiedy przeglądałem katalog, dowiedziałem się, że to „Ostateczny pojazd ucieczkowy”, ziewnąłem i przewróciłem kartkę. Kolejny banał brzmiał: „Longer and Slacker”. „Innovate or die” – czytałem kolejne hasła, po czym zapytałem głośno: „Czy mamy jeszcze tę mocną kawę z Peru?” Potem było: „More clearance, more fun” i tu się trochę wkurzyłem, bo nie do tego j...
Pozostałe 90% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów
- 10 wydań czasopisma "bikeBoard"
- Dodatkowe artykuły niepublikowane w formie papierowej
- Dostęp do wszystkich archiwalnych wydań magazynu oraz dodatków specjalnych...
- ...i wiele więcej!