Straty bez znaczenia

Felieton

 

Mój kumpel wyrzucił kiedyś z komputera wszystkie logi z Polara: treningi, trasy, wszystko. Nie zrobił tego celowo. Po prostu jakiegoś dnia uświadomił sobie, że ich nie ma. Pewnego sierpniowego wieczoru zniknęły wszystkie przejechane kilometry, wszystkie godziny spędzone na deszczu i w upale, wszystkie tętna w tlenie i nad progiem, każdy wydeptany metr przewyższenia, nuda trenażera i ekscytacja wyścigów. Nagle poczuł, że ze wszystkich kilometrów, które wydawało mu się, że pokonał, nie przejechał ani jednego.


Chwilowo nie czułam się mentalnie przygotowana na pomoc przyjacielowi w tak druzgocących okolicznościach. Być może zadałam jakieś ratunkowe (dla własnej bezradności) pytanie w stylu „Jesteś pewien?” albo „Może da się to jakoś przywrócić?”, ale moja głowa już pracowała nad wyimaginowanym wdrożeniem podobnego scenariusza na polu moich własnych treningów. Nagle zniknęłyby wszystkie uciążliwe transfery spod domu do czeskiej granicy, których tak bardzo nienawidziliśmy.  Okazałoby się też, że nie przejechaliśmy tych wszystkich setek kilometrów po tamtych wzgórzach, nie wąchaliśmy rumiankowych poboczy, nie żarliśmy czereśni, i śliwek, i poziomek… Na myśl o tym zrobiło mi się nagle bardzo zimno, potem ciepło i znów zimno. Ale chwila! Przecież żarliśmy!


„Dobrze, że te kilometry nie zniknęły z Twoich nóg”. Sama nie mogłam uwierzyć, że potrafię powiedzieć coś tak mądrego w tak beznadziejnej sytuacji. Spojrzał na mnie dziwnie. Najwyraźniej wyczuł w moim głosie współczucie i troskę, bo jego szalone, przepełnione rozpaczą oczy trochę złagodniały. Chwilę mi się przyglądał, badając, czy przypadkiem sobie z niego nie żartuję, uśmiechnął się prawie niezauważalnie i powiedział: „Masz rację”. No bo w tamtym momencie istotnie ją miałam… Z całą pewnością, miałam.


Nauczyliśmy się wtedy chyba oboje nie przejmować się stratami, które są bez znaczenia. Nie przejmować się stratą sezonu przez kontuzję. Nieprzepracowaną zimą. Ubytkami w lakierze. Psikusami Stravy. Skasowanymi zdjęciami. Spieprzonym startem. Wycofaniem z wyścigu. Poczuć wściekłość, smutek, wstyd, zawód, upokorzenie; przeżyć to i odpuścić. 
Po prostu.


To, co najgorszego może stać się w kolarstwie, to utrata kolarstwa. Niech się nam to za życia nie przytrafi! 
 

Przypisy