Dolny Śląsk, Bielawa, Góry Sowie – tak w dużym skrócie można opisać lokalizację nowej etapówki w kalendarzu wyścigów MTB. Zawodów, które wśród kolarzy ścigających się na rowerach MTB były bardzo wyczekiwane po licznych i hucznych zapowiedziach w mediach społecznościowych. Impreza została stworzona wspólnymi siłami organizatorów znanych z jednodniowych serii wyścigów MTB: Kaczmarek Electric MTB oraz Puchar Strefy MTB Sudety.
POLECAMY
Dolny Śląsk, Bielawa, Góry Sowie – tak w dużym skrócie można opisać lokalizację nowej etapówki w kalendarzu wyścigów MTB. Zawodów, które wśród kolarzy ścigających się na rowerach MTB były bardzo wyczekiwane po licznych i hucznych zapowiedziach w mediach społecznościowych. Impreza została stworzona wspólnymi siłami organizatorów znanych z jednodniowych serii wyścigów MTB: Kaczmarek Electric MTB oraz Puchar Strefy MTB Sudety.
Sercem imprezy były tereny przyległe do Jeziora Bielawskiego i tamtejsza doskonała infrastruktura: sztuczny akwen wodny, basen, miniamfiteatr, tereny zielone, gastronomia, wiele miejsc do odpoczynku i relaksu oraz spora liczba miejsc parkingowych.
Epicka Czwórka to cztery dni ścigania w połowie sierpnia w magicznych i tajemniczych Górach Sowich na dwóch dystansach: Classic, liczącym 128 km i 6020 m w pionie; Epic, liczącym 218 km i 9902 m pod górę.
Na Epickiej Czwórce bikeBoard Team reprezentowany był przez czterech ścigantów: Arnolda, Kubę, Krzysztofa i mnie.
Etap pierwszy: twierdza Srebrna Góra. Od początku ścigania jesteśmy częstowani rodzynkami, którymi, jak się później okazało, organizator wypchał wszystkie cztery kieszenie. Pierwszy etap to w dużej mierze szutry najeżone szybkimi i stromymi podjazdami, które prowadzą do tras enduro zlokalizowanych przy twierdzy Srebrna Góra. Podczas tego etapu okazuje się, że teamowiczów nie omija pech. Krzyśkowi, jadącemu w czubie na dystansie Epic, tylna przerzutka odmawia współpracy i tym samym jest to dla niego ostatni etap. Zaliczając DNF, Arnold łapie dwa kapcie, Kuba myli trasę i z dystansu Epic zjeżdża na Classic, a mnie trapią problemy żołądkowo-jelitowe, za sprawą których ledwie kończę jazdę na długim dystansie. Tego dnia dostajemy również gratisowe kilometry, a to za sprawą objazdu, który musimy wykonać.
Etap drugi: Wielka Sowa. 1015 m n.p.m. to najwyższy punkt na trasie tego etapu i najbardziej rozpoznawalny. Kolejny pik na profilu to Rymarz. Moim zdaniem, to jednak podjazd pod Kalenicę, trzeci w kolejności szczyt zdobywany tego dnia, z plątaniną korzeni, był najtrudniejszy. Bardzo dużą czujność należało zachować również na kultowym zjeździe z Wielkiej Sowy po luźnych kamieniach, na którym uszkodziłem obręcz, co spowodowało rozszczelnienie opony i kolejne stracone minuty, które musiałem dopisać do klasyfikacji dystansu Epic. Arnold i Kuba bez przygód i w wysokim tempie pokonali zadany tego dnia krótszy dystans.
Etap trzeci: zamek Grodno. Najdłuższy etap, na którym zapędziliśmy się aż nad Jezioro Bystrzyckie na długim dystansie. Kokot, Mała Sowa, Kozia Równia oraz wiele innych stromych podjazdów po szutrach i łąkach oraz leśnych przepraw po kamieniach i korzeniach dał tego dnia solidnie w kość. Wszyscy trzej kończymy trzeci eta...
Pozostałe 70% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów
- 10 wydań czasopisma "bikeBoard"
- Dodatkowe artykuły niepublikowane w formie papierowej
- Dostęp do wszystkich archiwalnych wydań magazynu oraz dodatków specjalnych...
- ...i wiele więcej!