Jest koniec sierpnia 1998 roku, mam jeszcze inne nazwisko i kilka zaliczeń pozostawionych na wrzesień. Zostałabym dłużej, ale zaliczenia na politechnice to zwykle grube projekty, nad którymi trzeba trochę posiedzieć. Spodenki, które mam na sobie, przed wyjazdem były znacznie ciaśniejsze – trzy tysiące kilometrów po górach północnej Anglii i Szkocji dotąd pozostają największą przygodą i zarazem tęsknotą mojego życia.