Sport (rozumiany jako regularna aktywność ruchowa) buduje tak ważne i potrzebne w życiu cechy: wytrwałość i samodyscyplinę czy sumienność, ośmiela w kontaktach z innymi, uczy współpracy, wzmacnia samoocenę (przez zdobywanie osiągnięć, możliwość obserwowania własnych postępów, nabywanie nowych umiejętności), wpływa korzystnie na samopoczucie. Jest w końcu doskonałą okazją do wspólnego spędzania czasu i budowania więzi, co procentuje w każdym obszarze naszego wspólnego życia z dzieckiem oraz jest podwaliną jego zrównoważonego rozwoju.
Od czego zacząć?
Skoro wiemy już, że chcemy, aby nasze dziecko zażywało aktywności, warto się zastanowić, jak się do tego zabrać, żeby rozbudzić chęci u niego samego? Jak to zrobić? Przede wszystkim: z wyczuciem, na wesoło, razem.
Z wyczuciem, czyli najpierw poznaj swoje dziecko
„Poznaj swoje dziecko”. Brzmi dziwnie? Wydaje się czymś oczywistym? Nic bardziej mylnego. W naszej kulturze, zwłaszcza w ostatnich latach, utrwala się patrzenie na dziecko przez pryzmat wymagań, jakie kieruje do niego cały świat, w tym także rodzice. We wszystkich „powinnościach”, jakie dziecko musi zrealizować, gubi się gdzieś jego indywidualność, a w najlepszym wypadku schodzi ona na drugi plan. Wielu dorosłych z otoczenia dziecka zamiast przyglądać mu się z ciekawością (kim właściwie jest ten mały człowiek?), skupia się na tym, kim ma być, i ze wszystkich sił stara się go „ulepić” na swoją modłę. To powoduje, że dzieci często są sfrustrowane i zniechęcone, ponieważ kieruje to uwagę otoczenia na ich braki i niedociągnięcia, a nie na ich zasoby i predyspozycje, sprowadza je z pozycji podmiotowej na przedmiotową. W efekcie buduje poczucie bycia „nie dość” lub skłania do morderczej pracy w celu uzyskania akceptacji bliskich osób, jednocześnie uniemożliwiając rozwój pasji i talentów, zwłaszcza jeśli nie są związane z obszarami stricte szkolnej wiedzy. Często więc, mimo odwrotnych intencji, marnuje potencjał dziecka i podcina mu skrzydła. A przecież każde dziecko, nawet dzieci z opóźnieniami rozwojowymi, mają swoje zasoby – obszary lepiej rozwinięte, talenty. I mogą rozwijać własne pasje.
Z reguły najchętniej uczymy się tego, co przychodzi nam najłatwiej. Jest to logiczne, gdyż takie ukierunkowanie działań umożliwia nam osiąganie sukcesów, a to z kolei jest silnie wzmacniające, daje bowiem dużą przyjemność i dumę z siebie. Dominujące zdolności predysponują do niezwykle skutecznego, czasem spektakularnego rozwoju w różnych dziedzinach. Wydaje się więc kluczowe rozpoznanie mocnych obszarów naszego dziecka po to, aby wspierać je w rozwoju przede wszystkim jego talentów, zamiast skupiać się na deficytach czy obszarach słabszych. Skupienie na brakach jest nie tylko mało satysfakcjonujące, ale także niekiedy zupełnie pozbawione sensu, jeśli dana umiejętność nie jest niezbędna do prawidłowego rozwoju i dla przyszłości dziecka. Tracimy jednocześnie z oczu główny potencjał, co jest stratą bodaj największą (zaraz po podkopaniu dziecięcej wiary w jego wartość jako człowieka). Natura sprytnie to wymyśliła, obdarzając nas – istoty społeczne – różnymi wrodzonymi talentami, których rozwinięcie ma się przyczyniać do optymalizowania rozwoju całego społeczeństwa i naszej radości ze znajdowania w nim swojego miejsca. Musimy tylko nauczyć się to właściwie wykorzystywać, zaczynając od poznawania naszego dziecka – kim ono właściwie jest?
Dzieci rodzą się różne. Niektóre mają talenty sportowe i kochają ruch z natury i od urodzenia. Niestety, uzdolnienia ruchowe, które posiada część dzieci, często są niedoceniane przez szkołę i rodziców. Zwłaszcza że dzieciom tym niekiedy sprawia trudność nauka akademicka, szczególnie jeśli jest przekazywana „statycznie”, bez zaangażowania ciała, bez doświadczania. I w drugą stronę – niektóre dzieci, które są zainteresowane językiem, innymi ludźmi, muzyką, przyrodą czy np. historią, nie będą szczególnie pasjonować się sportem: nie będzie to ich pierwszy wybór ani wybór łatwy czy oczywisty. Podczas gdy te pierwsze w mig wykorzystają każdą okazję do ruchu, będą zachwycone grami zespołowymi i same będą inicjować lub chętnie podchwytywać okazje do aktywności sportowych, to te drugie mogą ich unikać, zwłaszcza jeśli będą bardzo wymagające. Dzieci z rozwiniętymi zdolnościami ruchowymi zwykle same dążą do fizycznej aktywności i łatwo się jej uczą. Zazwyczaj też są otwarte na nasze propozycje (choć zdarza się, że mają wyraźne preferencje i wykazują znaczną determinację do uprawiania określonego rodzaju sportu). Dla niektórych z nich – i nie są to tylko dziewczynki – ulubioną i wybraną formą ruchu jest taniec. A niektóre dzieci – i nie tylko chłopcy – uwielbiają gry zespołowe, takie jak piłka nożna. Jeśli macie takie dziecko, to Waszym najważniejszym zadaniem będzie szukanie mu okazji do poruszania się (także wówczas, gdy należy siedzieć w spokoju) oraz umożliwianie mu realizacji jego pasji.
Może się jednak zdarzyć, że Wasze dziecko jest typem badacza, lingwisty, przyrodnika, historyka, muzyka lub innego artysty, a w dodatku jest słabo skoordynowane ruchowo. W takim wypadku aktywność ruchowa nie będzie jego pierwszym wyborem, a jeśli ma ono dodatkowo jakieś ograniczenia bądź trudności w tym zakresie, może nawet unikać ruchu, ponieważ może bać się porażki, może bać się porównań z innymi, może frustrować się i wstydzić, że nie osiąga spodziewanych rezultatów, że „wciąż mu nie wychodzi”, w końcu – nie będzie sprawiało mu to specjalnej frajdy. Może też nie wiedzieć, że są formy ruchu, które mogą mu się podobać, skoro bowiem nie podejmuje aktywności fizycznej, to nie ma okazji sprawdzić, która mu odpowiada. Największą przyjemność czerpie zaś z aktywności w obszarze dominującym, więc naturalnie tę właśnie wybiera, ewentualnie – jeśli nie ma okazji rozpoznać jej i rozwijać, a do tego dochodzą trudności emocjonalne i niekorzystne wzorce otoczenia – zastępczo i ucieczkowo może wybierać po prostu ekran. Rolą rodzica jest pokazywać dziecku różne formy ruchu dostosowane do jego zdolności i preferencji (np. dziecku, które kocha zwierzęta, można zaproponować jazdę konną, a dziecku, które lubi historię – walkę mieczem, małemu filozofowi ideologowi – capoeirę, a artyście – wycieczki rowerowe w malownicze tereny), stwarzać okazje do nowych doświadczeń i pomagać podtrzymywać rozbudzone zainteresowanie bądź uczestniczyć w dalszych poszukiwaniach.
Inną rzeczą, na którą warto zwrócić uwagę, jest poziom wrażliwości dziecka. Wrażliwość emocjonalna, która zwykle powiązana jest z wrażliwością zmysłową, jest cechą wrodzoną i wiąże się z reaktywnością układu nerwowego. Większość dzieci jest wrażliwa na poziomie przeciętnym, średnim. Około 15–20% dzieci cechuje się wysoką i bardzo wysoką wrażliwością, na którą nie ma żadnego wpływu. Co to oznacza? Oznacza to, że dzieci te odbierają więcej bodźców – więcej zauważają i silniej przeżywają, wszystko dotyka je bardziej, a wzbudzone emocje są silniejsze i wolniej ustępują niż u dzieci o „zwykłej” wrażliwości. Dzieci te są w pewien sposób „nadwrażliwe”, czyli wrażliwe ponadprzeciętnie, przy czym nie jest to zaburzenie, które się leczy, ale taka „uroda” dziecka, którą należy uwzględnić w postępowaniu z nim na co dzień. Również w obszarze sportu i rekreacji.
Jak ma się jedno do drugiego? Dzieci „średnio wrażliwe” są różne i wymagają uważności dorosłych oraz dostosowania aktywności do ich preferencji, a czasem po prostu stwarzania okazji do próbowania różnorodnych zajęć. Nie zawsze łatwo poddają się naszym wpływom – niekiedy skuteczniej bronią się przed narzucaniem woli bądź oczekiwań rodziców czy nauczycieli, ale tak samo potrzebują naszego poznania, towarzyszenia, a czasem pomocy w rozpoznaniu swoich uzdolnień w różnych obszarach oraz szacunku w uznaniu ich indywidualności.
Prawdziwym wyzwaniem bywają wysoko wrażliwe dzieci – często nadwrażliwe na hałas i tłok – które wielość bodźców przytłacza i wytrąca z równowagi. Zazwyczaj więc nie lubią one sportów grupowych, zwłaszcza tych opartych na ostrej rywalizacji. Często są one mniej otwarte na nowości (choć nie musi tak być) – w takim wypadku będą oporowały wobec naszych propozycji uczestniczenia w zorganizowanych zajęciach, nawet tych dostosowanych do ich zainteresowań i predyspozycji. Dzieci te są zazwyczaj bardzo wyczulone na błędy i porażki, z którymi trudniej jest im sobie radzić niż rówieśnikom, chcą wszystko robić dobrze – i to najlepiej od razu. Same zazwyczaj dużo od siebie wymagają i zwracają baczną uwagę na oczekiwania innych osób, jeśli więc otoczenie wzmacnia tę tendencję, jest im naprawdę trudno. W związku z powyższym nasze nieumiejętne bądź nadmiarowe naciski mogą je łatwo wystraszyć i skłonić do rezygnacji lub przytłoczyć. Niekiedy nasze oczekiwania prowokują je do pracy ponad siły, okupionej dużym stresem i zmuszaniem się do czegoś, na co nie mają ochoty. Osiągają efekty, ale zwykle gubią kontakt ze sobą, swoimi potrzebami i preferencjami. Nie wszystkie dzieci nadwrażliwe są na pierwszy rzut oka kruche i delikatne – niektóre, te o żywym temperamencie, mogą być gniewliwe, czasem nawet (obronnie) agresywne i bardzo żywe. Ich żywotność nie zawsze przekłada się na gotowość do podporządkowania się regularnym treningom i choć zwykle nie jest to oczywiste, to wiele elementów rywalizacji sportowej może budzić w nich lęk (szczególnie surowy trener czy skupienie na osiągnięciach).
Widać więc, że to, czy naprawdę znamy nasze dziecko i co o nim wiemy, nie jest tak oczywiste, jak się wydaje, a jednocześnie jest podstawą wyboru odpowiedniej dla niego aktywności. Obserwujmy więc uważnie, czym interesuje się nasze dziecko, co lubi, a czego nie, co sprawia mu szczególną trudność, a co jest dla niego łatwe i sprawia przyjemność, jak reaguje na wyzwania, jak reaguje na frustrację potrzeb (nadwrażliwe dzieci zazwyczaj reagują silnymi reakcjami emocjonalnymi na zmęczenie, ból, głód, pragnienie), jak radzi sobie z porażkami, czy jest otwarte na nowości i zmiany, czy woli stałość i rutynę, czy dobrze czuje się w dużej grupie, czy woli być w małych, znanych grupach, jak wygląda jego koordynacja, czy jest nadwrażliwe na hałas albo na dotyk (specjalne, ciasne lub krępujące ruchy stroje sportowe mogą być w takiej sytuacji trudne do zniesienia), czy boi się szybkości bądź wysokości, a może – wręcz przeciwnie – lubi ekstremalne doznania? Patrzcie, słuchajcie, a także pytajcie. I na tej podstawie planujcie dalsze działania, optymalnie razem z dzieckiem („Widzę, że jesteś niezwykle elastyczna i bardzo lubisz się gimnastykować, myślę, że podobałoby ci się na zajęciach z gimnastyki artystycznej”, „Słyszę, że jesteś zafascynowany wikingami, co sądzisz o zajęciach, na których nauczyłbyś się strzelać z łuku?”, „Widzę, że nie lubisz agresywnych gier zespołowych – aikido jest sportem, w którym masz kontakt z innymi, ale zasady i atmosfera są zupełnie inne, a do tego jest ono oparte na filozofii, która, wydaje mi się, może ci się spodobać. Opowiedzieć ci o tym więcej? We wtorki o osiemnastej są zajęcia, chodźmy na próbę, zobaczysz, jak to wygląda w praktyce”).
Nawet szczególnie ostrożne dzieci zazwyczaj udaje się zmotywować do podejmowania z czasem coraz większych wyzwań, ale roztropnie (i skuteczniej) jest robić to małymi krokami – wrzucenie na głęboką wodę może spowodować równie głęboki uraz i ostatecznie zniechęcić dziecko do wszelkich prób.
Niech to będzie przyjemność i dobra zabawa
Pamiętajcie, że każde dziecko, bez względu na temperament, wrażliwość i preferencje, ma wrodzoną potrzebę ruchu, tak jak ma wrodzoną potrzebę rozwoju intelektualnego manifestującą się jako ciekawość. Dla każdego więc znajdzie się forma ruchu dostosowana do niego – być może spokojniejsza i mniej wymagająca, ale jednak. Mogą to być na początek codzienne długie spacery z psem, wspinanie się po drzewach bądź rzucanie do celu, jazda na rowerze, taniec przy muzyce. Nie jest najważniejsze, aby miało to formę zajęć, które skutkują określonymi umiejętnościami. Najważniejsze, aby dziecku sprawiało to przyjemność – dzięki temu będzie chciało uprawiać sport, próbować nowych aktywności i nie zniechęcać się dłużej niż na chwilę. W końcu może zechcieć się doskonalić w danym obszarze, a nawet w kolejnych. Jeśli zaszczepicie w nim radość z takiej formy spędzania czasu – co w wypadku niektórych dzieci będzie oznaczało rozdmuchanie maleńkiej iskierki zainteresowania i gotowości – to będzie to solidna podwalina pod przyszłe zaangażowanie i dobre nawyki.
Ważne więc, aby – cokolwiek robimy – robić to na wesoło, z dystansem, a w trudnych momentach udzielać dziecku wsparcia lub rozładowywać napięcie poczuciem humoru (to z wyczuciem, gdyż humor użyty niewłaściwie może być odebrany jako wyśmianie, bagatelizowanie problemu, zaprzeczanie mu bądź lekceważenie). Jeśli nadrzędnym celem wycieczki rowerowej jest osiągnięcie wyznaczonego celu – np. dojechanie w określone miejsce – i wszystko inne (atmosfera, piękne „okoliczności przyrody”, okazja do bycia razem, pokazania dziecku ciekawych miejsc po drodze, miła rozmowa podczas odpoczynku i podzielenie się wrażeniami) schodzi na drugi plan, to taka wycieczka będzie dla dziecka raczej przykrym wyzwaniem, obarczonym napięciem i wymaganiami, mało zachęcającym na przyszłość. Natomiast jeśli dziecko będzie czuło się z Wami dobrze i bezpiecznie, to, po pierwsze, da z siebie więcej, a po drugie – nawet jeśli nie uda się osiągnąć wyznaczonego celu – prawdopodobnie zechce spróbować jeszcze raz.
Pamiętajcie – dziecko ma wiele lat na poszukiwania, ćwiczenie samodyscypliny, zaangażowania i wzmacnianie charakteru. Pod wpływem zbyt dużych nacisków i oczekiwań może stać się pozornie silne, ale zazwyczaj kiedy działamy z nadmierną siłą, następuje proces „skorupkowania” i dziecko obudowuje się, otacza pancerzem, lecz pod spodem pozostaje wciąż słabe, w gruncie rzeczy jest też bardzo kruche. Prawdziwie wzmacniające doświadczenia to te, które dają czas na sprawdzenie się, ugruntowanie przekonań i zbudowanie wiary w siebie, które pozwalają przekonać się, że naturalne jest popełnianie błędów bądź dochodzenie do pożądanych efektów krok po kroku, i którym towarzyszy podnoszenie się po niepowodzeniach. Dystans, uśmiech i odpowiednie wsparcie w krytycznych momentach dużo bardziej sprawdzają się na dłuższą metę w zachęcaniu do wytrwałych prób i rozbudzaniu zapału do aktywnego spędzania czasu niż demonstracja oczekiwań i niezadowolenia.
Razem
Razem z Wami lub razem z bliskimi kolegą czy koleżanką – to największa zachęta dla większości dzieci. Nic nie jest dla dziecka bardziej nagradzające i atrakcyjne niż robienie czegoś razem z mamą i tatą (oczywiście pod warunkiem, że dziecko w takim kontakcie może czuć się bezpiecznie i doświadcza akceptacji rodzica). Obecność i pozytywna uwaga dorosłych jest czymś bezcennym, bo przekazują dziecku informację: „jesteś ważny, jesteś wartościowy, lubię cię, jesteś OK”. Nie ma dla dziecka ważniejszego komunikatu.
Niektórzy rodzice twierdzą, że to nieprawda, i skarżą się, że cokolwiek by zaproponowali, dziecko i tak wybierze komórkę czy komputer. Jeśli dziecko wybiera ekran mimo propozycji wspólnego spędzania czasu, to zazwyczaj ma ważne powody. Albo doświadcza ze strony rodziców przykrości (zazwyczaj w postaci niezadowolenia, które nawet jeśli jest subtelne, to bardzo dotkliwe), albo stresuje je perspektywa wspólnego czasu (ze względu na duże wymagania rodzica, poczucie bezsilności, które pojawia się, gdy dziecko czuje się niesłuchanie, bądź z powodu nieprzewidywalnych, gwałtownych reakcji rodzica lub z powodu przytłoczenia osobą rodzica – gdy kontakt jest zbyt intensywny, niedający przestrzeni dziecku). Może tak być, że ekran jest wtedy najbezpieczniejszą opcją, może dawać mu coś, czego dziecko nie otrzymuje w codziennym życiu lub zmaga się z problemami, o których nie wiemy, i w ten ekran od nich ucieka. W najgorszym wypadku może być nawet uzależnione od elektroniki – wówczas przyciąganie komputera/telefonu jest silniejsze niż wszystkie inne atrakcje i nie podlega woli. Jeśli jednak relacja z rodzicami oparta jest na dobrej, bliskiej więzi i równowadze – nie ma praktycznie niczego, co przebije wspólne spędzanie czasu.
Mowa tu naturalnie o młodszych dzieciach, nastolatki powyżej 11–12 lat oczywiście zwykle chętniej wybierają towarzystwo rówieśników – i dobrze, gdy tak jest. Natomiast bez względu na to dobry czas z nami ma dla nich nadal dużą wartość, jeśli tylko planowany jest z uwzględnieniem samego dziecka (jego potrzeb, planów, preferencji, samopoczucia).
Towarzystwo ulubionych rówieśników dziecka jest dla niego niezwykle ważne i bardzo podnosi atrakcyjność danej czynności – możecie więc zapisać dziecko na wybrane zajęcia razem z kolegą, przyjacielem (bądź bratem lub siostrą, jeśli dzieci się lubią i mają dobre relacje). A jeśli sami organizujecie jakieś aktywności, możecie zaprosić kolegę czy koleżankę – samych lub wspólnie z ich rodzicem i w ten sposób uczynić całą sytuację jeszcze bardziej pociągającą.
Rodzic może nie tylko zachęcić dziecko do wspólnego działania, robiąc różne rzeczy razem z nim (np. zabierać je na rower, basen, łyżwy, spacer, ściankę wspinaczkową). Może także być obserwatorem jego wysiłków (np. przychodząc na mecze lub treningi) lub uważnym słuchaczem dziecięcych opowieści o jego zmaganiach – to także są formy uczestniczenia w dziecięcym świecie, zwłaszcza gdy z uwagi na ograniczenia ruchowe, zdrowotne czy organizacyjne albo z uwagi na wybraną formę (np. zajęcia zorganizowane) nie możemy towarzyszyć dziecku w inny sposób. To także jest bezcenne – jeśli potraficie patrzeć i słuchać z uwagą i życzliwością.